Zgodnie z wynikami badań statystycznych z 2010 r. dotyczących poziomu szczęścia na świecie, do najszczęśliwszych należą Duńczycy. Bardzo dobrze wypadły również Finlandia i Szwecja. Chociaż nie jestem zwolennikiem ślepego ufania statystykom, dają one jednak jakiś obraz społeczeństwa. Przytaczam owe dane, ponieważ podczas rozmowy, jeden z moich znajomych stwierdził, że chciałby żyć w Skandynawii , argumentując to właśnie wysokim współczynnikiem szczęścia w tamtejszym społeczeństwie. Wydawać by się mogło, że w połączeniu z wysokim standardem życia, dobrą opieką zdrowotną i ogólnym rozwojem, region północnej Europy jest idealnym miejscem do życia.
Zanim jednak uznacie np. Szwecję za idealne miejsce do życia dla was i dla waszych dzieci, chciałbym rzucić nieco światła na ciemne strony szwedzkiego postępu. Państwo w coraz większym stopniu ingeruje w gałęzie społeczeństwa, w których powinno dać obywatelom więcej swobody. Najbardziej chyba znanym przykładem jest odebranie praw rodzicielskich rodzicom 9-letniej Nikoli, sprawa rozgrywała się w Norwegii, przytaczam ją jednak ponieważ funkcjonowanie służb socjalnych w obu państwach jest do siebie bardzo podobne. Ostatecznie wszystko skończyło się odbiciem dziewczynki z rąk rodziny zastępczej przez Rutkowskiego i jego ludzi, a cała rodzina wróciła do Polski. O sprawie można dowiedzieć się więcej z Internetu, polecam również artykuł z „Newsweeka” 28/2011. Skrótowo jednak, do odebrania dziecka doszło ponieważ: rodzice miewali ciche dni, dziewczynka bawiła się sama, oraz zauważono, że pewnego dnia płakała w szkole – płakała z powodu śmierci swojej babci, jednak dla Norweskich urzędników jest to powód niezrozumiały - „śmierć jest przecież czymś naturalnym, więc dlaczego płakać?”. Rodzina w państwach skandynawskich traci swoje znaczenie. Rodzicie w Szwecji nie mają żadnych praw. Samo słowo „rodzice” już nie istnieje w szwedzkim prawie. Mówi się o „opiekunach” dziecka. W przedszkolach i szkołach dzieciom nie mówi się o szacunku i obowiązkach względem rodziców…tj. „opiekunów”. Mówi się natomiast dużo o prawach i zachęca do zaskarżania rodziców za ich łamanie. Podniesiony głos to upokarzanie dziecka, rodzic nie ma prawa odesłać dziecka do swojego pokoju, to przecież przemoc psychiczna. Nie jestem zwolennikiem stosowania kar cielesnych wobec dzieci, jednak Szwedzi wyraźnie dali się zwariować, lub świadomie starają się zmarginalizować rolę rodzica i rodziny. Chociaż nie jestem zbyt konserwatywny, ani też byt wierzący to z niepokojem patrzę na politykę rodzinną, na fakt że 45 % urn z prochami zmarłych po kremacji pozostaje przez rodziny nieodebrana, że na 38 tys. Notowanych ślubów mamy 31 tys. Rozwodów. Nie chcę się posuwać w swoich przemyśleniach zbyt daleko, dlatego powiem raczej o skojarzeniach, a gdy tak dumam o tym wszystkim to kojarzy mi się z totalitaryzmem, dobrym początkiem do przeobrażenia się w społeczeństwo jakie przepowiadał nam A.Huxley w „Nowym wspaniałym świecie” - wizji świata totalitarnego i zbyt idealnego.
A na zakończenie, żeby nie kończyć zbyt patetycznie i przekonać mojego przyjaciela, że Skandynawia jest niefajna, powiem, że alkohol w Szwecji można kupić w sklepach tylko do 18, a z racji zmonopolizowania rynku przez państwo jest cholernie drogi ;)
I to się nazywa dobre zakończenie! :)
OdpowiedzUsuńMoże to trochę zapatrzenie w siebie, ale czy to ja jestem tym znajomym?;D Bo pamiętam taką rozmowę na ten temat. Chyba muszę sobie jakoś trochę jeszcze poczytać, bo dalej nie jestem przekonana;) Konst.
OdpowiedzUsuń